sobota, 27 sierpnia 2011

Big Bang

Wielki Wybuch. Drgnięcie jedynego punktu Wszechświata. Najsubtelniejsza zmiana stanu energetycznego powodująca powstanie czasowego kontinuum, jako jedynej realnej funkcji ekspresji potencjału bytu. Każda następna zmiana jest tylko echem owego pierwotnego rozedrgania, które nie mając innej możliwości kumuluje się w nieskończonym rezonansie zamkniętej w kwancie struny rzeczywistości do momentu osiągnięcia swojej pełni wyrażalnej prostą - jedynym istniejącym wymiarem przestrzeni. Ile upłynęło czasu? t=0. (1/nieskończoność)/0=nieskończoność.
Skoro jednak fala zamknięta w niekończącej się strunie rozchodzi się skazana na niemożność odbicia [się] i powrotu do swego źródła, przepływa przez swoje więzienie jedynym możliwym grzbietem w obu kierunkach, byt skręca wymiar wymuszając powstanie płaszczyzny.
Czy na rozwidleniu  kierunków pojawia się prawdziwa możliwość? Czy pierwotna energia układu ulega rozmyciu w dwuwymiarowej przestrzeni? Kiedy osiągnie ponowną nieskończoność wymuszającą odnalezienie nowego kierunku falowania spowodowane weryfikacją wszystkich dotychczasowych stanów energetycznych Uniwersum?
Drugą stroną źrenicy czarnej dziury?

Zamknięci w ciasnej klatce trzech prostych wymiarów oszukujemy się swoją niewiedzą, jak pychą, stwierdzając, iż Wszechświat eksplodował do kształtu nam znanego z autopsji. Dlaczego więc pytanie o Wielki wybuch zamiast o Wielką Implozję - samoistne zapadnięcie się punktu w głąb swego jestestwa, powodujące subiektywne wrażenie ogromu?

Dlaczego niby Wszechświat nie miałby  się akurat zapadać sam w sobie?

Zgodnie z teorią względności przestrzeń w wymiarze równoległym do wektora ruchu ulega spłaszczeniu przy prędkości światła stając się płaszczyzną. Realna granica Wszechświata powinna zatem być zerowymiarowym brzegiem punktu.