czwartek, 4 listopada 2010

Nawet, niestety, sens nie ma sensu

Regularne porządkowanie niezmiennie zarastającego papierami biurka, Poprawianie wyglądu pulpitów w laptopach, Przemeblowywanie mieszkań w poszukiwaniu najwygodniejszego rozstawienia krzeseł, foteli i stolików. Dla poprawienia skuteczności tych działań badamy z jednej strony naturę naszych nawyków, z drugiej naginamy zastane trendy w zapamiętaniu ćwiartując i mieląc podstawowe wyznaczniki mód na najdrobniejsze elementy, tylko po to, by złożyć je na nowo w sposób budzący u naszych antenatów przerażające wrażenie bezmyślnej kontestacji.

Mięso, mięso mięso,
mięso, na ulicach mięso.

W całym tym bałaganie związanym z ewolucją estetyki, ergonomii i niezmiennie prometejskim dążeniem do choćby chwilowego zwycięstwa nad mrocznymi siłami chaosu, oprócz ewolucji ciągłych negacji międzypokoleniowych idei łatwo wszakże stracić z oczu dużo poważniejszy aspekt doskonale wolny od paranoi towarzyszącej regularnym skokom technologicznym, debacie nad przystosowaniem norm etycznych, i prawnych do sytuacji pozornie nowej, często niezrozumiałej pod względem długofalowych implikacji rozwoju cywilizacyjnego. Prosty element naszego codziennego życia, pewną zmienną fizyczną, poważny element filozoficznych dociekań, jedną z najpoważniejszych zagadek ludzkości.
Czas.

Zwyczajne tik-tak tik-tak opakowane w tandetną podróbkę zegara ściennego w salonie babci, gustownie szemrzący ruch filigranowych wskazówek damskiej kopertówki, niemy snop cząstek elementarnych gigantycznych zegarów atomowych sklejających ze sobą miliardowe części sekund w sprzyjającej skupieniu bezpłciowej ciszy laboratoriów, prehistoryczny pęd planet zapamiętałych w piruetach kosmicznego tańca, powolnie majestatyczne obroty galaktyk wokół centrum wszechświata, śmiertelną konwulsję rodzącego się wszechświata w niekończącej się implozji w głąb swego jestestwa. Jedna zmiana na ostatnim miejscu zerojedynkowego ciągu oznaczającego kolejny skok potencjału energetycznego jednego z punktów macierzy czasoprzestrzeni. Kwant entropii.

Kępka włosów porastająca lepką plamę powietrza, gdzieś na wysokości ramion, niezmiennie wyłącznie w godzinach popołudniowych, każdego pierwszego wtorku miesiąca przestępnego, w okolicach południowego wyjścia z Pałacu Kultury i Nauki. Kępka mierzwiła się zadziornie, co odnotowano po dwóch latach badań, do japońskich grup turystycznych, w których przynajmniej 15% liczebności stanowiły kobiety w wieku postprodukcyjnym, o wzroście wysokim (jak na normy owej narodowości), uśmiechające się na widok brzydkich dzieci.
Jak później stwierdzono, opisane zjawisko miało niebagatelny wpływ na rozwój włoskiej astrofizyki w okresie następnych czterdziestu lat, co zaowocowało licznymi teoriami z zakresu kontaktów międzycywilizacyjnych.

Tak szatkując wektor czasu, na wartości jednostkowe, ziarna chaosu o rozmiarach mikroskopijnych w stosunku do stałej Planck'a, otrzymujesz najprawdziwszy budulec osnowy rzeczywistości, ów delikatnie przepływający między palcami strumień swojego życia. Wodę z rzeki, do której nikt nie wchodzi po dwakroć, garść alikwotów wyłuskanych z jednolitego szumu promieniowania tła. Odprysk Wielkiego Wybuchu zalany w nim samym, jak owad w bursztynie.
Tu jednak owad staje się nie tylko więźniem, ale i klatką, owym wyodrębnionym jednolitym, stabilnym i doskonale statycznym stanem  Wszechświata, kolejną jego cechą, zatrzymaną w konkretnym momencie swej przemiany, deformacji, redefinicji - przeskoku kwantowego z jednego stanu, do drugiego stanowiącego prostą negację wartości; tu jest również integralną częścią struktury czasoprzestrzennej, z której wyalienowany przez obserwatora, może zaistnieć jako nowa, niezależna wartość logiczna, etyczna, filozoficzna lub jakakolwiek inna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz