piątek, 8 marca 2013

[temporal]

Nieyuchwytna granica barw gradientu błękitu nieba. Rozmycie nut zatopionych w płynnym glissandzie. Początek snu. Kusi mirażem niezdobytej twierdzy konkretyzacji definicji prowadzącej w naszym mniemaniu do całkowitego zrozumienia wszystkiego, co istotne. Określenie ram ich bytu, dziedziny zawierającej ich wszelkie aspekty i elementy. I systematycznie, chirurgiczne usuwanie nadmiarów wypadających poza ekstremami coraz dokładniej definiowanej niewadomej. Aż po granice angstroemowskich dystansów - filozoficzne całkowanie nurtu jedynej żywej rzeki przemijania ma zagwarantować nagrodę w postaci podległego laboratyrnej wiwisekcji jądra znaczeniowego ciemnej strony ludzkiego ja, gdzie w gordyjskim węźle splecione pozostają wszystkie aspekty ludzkiego jestestwa, implodując zeń ku brzegom odczuwalnego multiwersum ukrytego w każdym z nas człowieka kosmicznego. Twojego osobistego Ciebie. * * * Ciało zaczyna odzyskiwać swoją realną masę. Umysł zapada się w kolapsie świadomości, wstrząsany pierwszymi paroksyzmami przejścia fazowego między trybami aktywności mózgu. Jeszcze jednolite, choć już doznające pierwszych symptomów dezintegracji ego zaczyna wymazywać ze swojej listy kolejne realne elementy ciała, zastępując je symbolicznymi odpowiednikami mająycmi swój namacalny kształt wyłącznie w świecie węwnętrznych, sennych rojeń. Proces ten może przebiegać rozmaicie: od niezauważalnego w swej płynności zapadania się w ową tajemniczą krainę, przez świadome sterowany proces eksploracji, po nagły, suchy trzask kości, stawów, ścięgien i mięśni towarzyszące urojonemu, wszechogarniającemu łomotowi bezwładnego ciała kończącemu mokrym plaśnięciem o posadzkę dna czaszki, długą podróż w jedynym możliwym kiernku - w dół. * * * Strach. Łopoczące na wietrze poły płaszcza, ostry świst w uszach i kompletny brak jakiegokolwiek oparcia. Zginiesz! Głuchy trzask pękających kości i to niesamowite uczucie - żyjesz. * * * (…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz